PODPISZ PETYCJĘ!

To MIT, że tamy chronią przed suszą i nie niszczą środowiska naturalnego.

Do niedawna żyliśmy w błędzie, czas to zmienić! 
 Obalamy MITY na temat regulacji rzek! 

● Tamy pogłębiają problem suszy 

● Niszczą środowisko naturalne 

● Przyczyniają się do wyginięcia ryb, ptaków i ssaków 

Dziękujemy za ponad 17 tysięcy Waszych głosów w pierwszym etapie podpisywania petycji STOP Siarzewo!

Podpisz petycję w sprawie wstrzymania budowy nowych tam oraz rozbiórki tych niepotrzebnych, skierowaną do Ministerstwa Infrastruktury.

Petycja w sprawie wstrzymania budowy nowych tam oraz rozbiórki tych niepotrzebnych, skierowana do Ministerstwa Infrastruktury.

Szanowni Państwo!

Budowa tam silnie zaburza naturalny nurt rzeki i powoduje niekorzystne zmiany stosunków wodnych w dolinie rzeki. Konsekwencją budowy tam jest pogłębiający się problem suszy oraz zmniejszanie się populacji licznych gatunków roślin i zwierząt związanych z naturalnymi ekosystemami rzecznymi. Zbiorniki zaporowe, wbrew potocznemu wyobrażeniu o ich roli w retencjonowaniu wody, zazwyczaj wydłużają okresy niskich stanów wody w rzece, zaburzają poziom wód gruntowych i znacznie ograniczają okresowe zalewanie dolin na odcinku rzeki poniżej tamy. Prowadzi to nie tylko do degradacji ekosystemów rzecznych, lecz również do zwiększenia zagrożenia suszą. Najlepszymi przykładami pogłębienia tego problemu są zbiornik Siemianówka na Narwi, Zalew Sulejowski na Pilicy i Jeziorsko na Warcie. Zbiorniki zaporowe nie są w stanie zapewnić dostatecznej ilości wody dla nawodnień rolniczych.

Zbiorniki zaporowe i tamy mają także wpływ na zdrowie i bezpieczeństwo ludzi. W stojącej wodzie zbiorników często dochodzi do zakwitów toksycznych sinic. Problem ten będzie narastał wraz z ocieplaniem się klimatu. Zbiorniki zaporowe są też źródłem emisji gazów cieplarnianych, m.in metanu i dwutlenku węgla. Oszacowano, że zbiorniki zaporowe są odpowiedzialne za 7% światowych emisji gazów cieplarnianych, wynikających z działalności człowieka. Tama przerywa transport osadów (m.in. piasku i żwiru) w rzece, w efekcie czego opadają one na dno zbiornika, powodując jego ciągłe wypłycanie. Im płytszy zbiornik, tym mniejszą falę powodziową może przyjąć. Poniżej tamy nienaturalnie silny nurt wypłukuje z dna rzeki piasek, a taka sytuacja grozi naruszeniem konstrukcji tamy i może prowadzić do jej zawalenia.

Tamy szkodzą wszystkim rybom i wielu innym organizmom wodnym. Ich budowa wiąże się z przerwaniem szlaków wędrówek ryb i uniemożliwia przemieszczanie się w górę rzeki niektórych gatunków zwierząt bezkręgowych. Przełowienie, zanieczyszczenia rzek i budowa tam tam na rzekach krajów nadbałtyckich doprowadziły do wymarcia jesiotra ostronosego w całym basenie Morza Bałtyckiego. Jesiotry są praktycznie żywymi skamielinami – ich bezpośredni przodkowie występowali w okresie jurajskim, a więc około 200 mln lat temu. Dziś jest to jedna z najbardziej zagrożonych wyginięciem grup zwierząt na świecie: według kryteriów Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) spośród 27 gatunków, aż 25 (93%) posiada status zagrożonych wyginięciem lub bliskich zagrożenia. W Polsce ostatnie jesiotry widziano w Wiśle pod koniec lat 60. ubiegłego wieku, tuż przed budową tamy we Włocławku. Wybudowanie choćby jednej kolejnej tamy na dolnej Wiśle lub Odrze (jak to jest w planach - m.in. tama w Siarzewie) zaprzepaści na zawsze szansę powrotu jesiotra do polskich wód.

W efekcie budowy tamy mogą lokalnie wyginąć także ryby typowo rzeczne, którym nagle całkowicie zmieniamy środowisko życia – z płynącej rzeki na jezioro. Wtedy na ich miejsce pojawiają się ryby typowo jeziorne oraz gatunki inwazyjne ryb i małży (np. babka bycza, babka rzeczna, trawianka, karaś srebrzysty, szczeżuja chińska), które zagrażają naszym polskim gatunkom. Zmiana środowiska rzecznego prowadzi nie tylko do zubożenia przyrodniczego, ale również przyspieszenia spadku tlenu w wodzie, eutrofizacji zbiornika i zakwitu toksycznych sinic. Ma to poważne negatywne skutki dla funkcjonowania całych ekosystemów, a w konsekwencji także dla gospodarki, przede wszystkim dla rybołówstwa i wędkarstwa rekreacyjnego oraz turystyki regionalnej. Brakuje rzetelnej, fachowej analizy aktualnego stanu technicznego tam już wybudowanych, wiele z nich już dawno utraciło swoje funkcje rekreacyjne, społeczne i usługowe, a ich trwanie stwarza coraz więcej problemów dla społeczeństwa i środowiska.

W Polsce nie powinno się budować nowych tam! W Polsce powinno się rozbierać niepotrzebne tamy, które utraciły swoje funkcje!

Wierzę, że w trosce o nasz kraj podejmą Państwo działania na rzecz zaprzestania budowania nowych tam i rozbiórki tych niepotrzebnych.

 

 

 

Mity wodne 1 / 13

 Zbiorniki na rzekach i tamy przeciwdziałają skutkom suszy 

Zbiorniki zaporowe wbrew głoszonej opinii nie są dobrym narzędziem w walce z suszą, wręcz przeciwnie - powodują osuszanie terenów na około zbiornika. Zatrzymują wodę w jednym miejscu, zaburzając jej dystrybucję do okolicznych obszarów.

Poniżej zbiornika siła erozyjna wody wypłukuje rumowisko (m.in. piasek i żwir) z dna, obniżając jego poziom, co stanowi zagrożenie dla stateczności konstrukcji, ale przede wszystkim prowadzi do spadku poziomu wód w rzece, a w rezultacie zaburza poziomy wód gruntowych w dolinie, powodując lokalnie susze.

Paradoksalnie, zbiorniki zaporowe przyczyniają się wręcz do utraty wody. Woda stojąca w zbiorniku paruje szybciej niż ta niesiona rzeką lub zatrzymana w mokradle. Dodatkowo, im zbiornik jest większy i płytszy, tym woda bardziej się nagrzewa i szybciej paruje.

Zbiorniki zaporowe niszczą rzeki i pogłębiają problem suszy na długim odcinku rzeki poniżej zapory, czego najlepszymi przykładami są zbiornik Zalew Siemianówka (Jezioro Siemianowskie) na Narwi, Zalew Sulejowski na Pilicy i Jeziorsko na Warcie.

Dowiedz się więcej o zbiornikach zaporowych >>

 

Mity wodne 2 / 13

 Regulacja rzek pomaga w ograniczeniu skutków suszy i powodzi 

Regulacja rzek najczęściej prowadzi do przyspieszenia spływu wody, czyli zwiększenia fali powodziowej. Zwiększamy tym samym ilość wody, która w krótszym czasie będzie płynęła rzeką, co może potęgować skutki powodzi.

Regulacje rzek przyczyniają się także do pogłębienia problemu suszy. Woda w uregulowanej rzece płynie szybciej, wcinając się coraz bardziej w dno, co – na zasadzie drenażu – powoduje nadmierne przesuszanie doliny rzeki. Wpływa to negatywnie nie tylko na przyrodę, ale przede wszystkim rolnictwo i lokalną społeczność.

Regulacja rzeki zwykle polega na wyprostowaniu jej biegu, pogłębieniu koryta i ograniczeniu doliny rzeki wałami zbudowanymi wzdłuż nowego koryta. Prace te wykonywane są na ogromną skalę. Bezpowrotnie niszczone są w ten sposób naturalne formy dna, brzegów i doliny rzeki, od których zależy bogactwo związanych z rzeką gatunków roślin i zwierząt.

W dolinę uregulowanej rzeki często wkracza zabudowa. W czasie wezbrań uregulowana rzeka traci możliwość swobodnego rozlania się w szerokiej, niezabudowanej dolinie. Wody powodziowe szybciej spływają przenosząc problem powodzi dalej w dół rzeki lub, w czasie wielkich wezbrań, wylewają się poza wały na odebrane rzece obszary zalewowe, powodując wielkie szkody. Budowane za ogromne pieniądze obwałowania czy pogłębianie rzek tworzą iluzję bezpieczeństwa i powodują niekontrolowany wzrost gęstości zaludnienia i rozwój infrastruktury na terenach zalewowych. Występujące co jakiś czas katastrofalne wezbrania wód rzeki niszczą umocnienia brzegów rzeki i inne budowle regulacyjne oraz wały przeciwpowodziowe, powodując dalsze wydatki z publicznych pieniędzy na rekompensaty szkód powodziowych i naprawę budowli regulacyjnych.

Nadmiar wody w rzece musi się rozlać, dlatego często najefektywniejszą, najtańszą i najbardziej trwałą metodą ochrony przeciwpowodziowej jest oddanie rzece na pewnych odcinkach jej naturalnej przestrzeni.
Ogromną rolę w efektywnej ochronie przeciwpowodziowej odgrywają szerokie rozlewiska, tereny podmokłe, nadrzeczne łąki i lasy łęgowe, które działają jak gąbka, spowalniając przepływ wody i obniżając falę powodziową.

 

Mity wodne 3 / 13

 Wały chronią przed powodzią 

Oddawanie rzekom terenów zalewowych jest najlepszym sposobem ograniczenia szkód powodziowych, woda zaleje tereny zielone, zwiększy się retencja, fala powodziowa się obniży. Woda musi mieć dla siebie miejsce. Jeżeli ograniczymy możliwość wylewów, woda w końcu znajdzie ujście.

Wały dają dużą gwarancję bezpieczeństwa przy małych i średnich powodziach, przy dużych dają nam tylko więcej czasu na ewakuację. Nie jesteśmy w stanie zbudować wałów tak wysokich, żeby chroniły nas zawsze przed każdą powodzią. Wały dają pozorne poczucie bezpieczeństwa, najczęściej jednak ich budowa powoduje zasiedlanie i zabudowę terenów na zawalu, a w konsekwencji zwiększenie strat powodziowych w sytuacji przerwania wałów. Na terenach o dużym zagęszczeniu ludności, wały są często jedynym sposobem uniknięcia ogromnych strat. Jednak na wszystkich innych terenach, z wyjątkiem obszarów już silnie zurbanizowanych, wałów nie należy budować, a osiedlanie ludzi i zabudowę należy kierować na tereny, na których nie występuje zagrożenie powodziowe.

 

Mity wodne 4 / 13

 Regulacja nie niszczy rzek 

Regulacje rzek bezpowrotnie niszczą naturalne formy dna, brzegów i doliny rzeki, od których zależy bogactwo związanych z rzeką gatunków roślin i zwierząt. Woda w uregulowanej rzece płynie szybciej, wcinając się coraz bardziej w dno, co powoduje lokalnie susze. Regulacja rzek pogłębia też problem powodzi.

Regulacja rzeki zwykle polega na wyprostowaniu jej biegu, pogłębieniu koryta i ograniczeniu doliny rzeki wałami zbudowanymi wzdłuż nowego koryta rzeki. Prace te prowadzone są na ogromną skalę.

W czasie wezbrań uregulowana rzeka traci możliwość swobodnego rozlania się w szerokiej, niezabudowanej dolinie. Wody powodziowe szybciej spływają, przenosząc problem powodzi dalej w dół rzeki lub, w czasie wielkich wezbrań, wylewają się poza wały na odebrane rzece obszary zalewowe, powodując wielkie szkody. Budowane za ogromne pieniądze obwałowania czy pogłębianie rzek tworzą iluzję bezpieczeństwa i powodują niekontrolowany wzrost gęstości zaludnienia i rozwój infrastruktury na terenach zalewowych. Występujące co jakiś czas katastrofalne wezbrania wód rzeki niszczą umocnienia brzegów rzeki i inne budowle regulacyjne oraz wały przeciwpowodziowe, powodując dalsze wydatki z publicznych pieniędzy na rekompensaty szkód powodziowych i naprawę budowli regulacyjnych.

 

Mity wodne 5 / 13

 Energia z elektrowni wodnych jest zielona 

Budowa hydroelektrowni niszczy rzekę, zalewa dolinę, zmienia stosunki wodne (często powodując susze na pobliskich terenach), prowadzi do zwiększonej emisji gazów cieplarnianych, przerywa ciągłość rzeki wstrzymując migracje ryb (co prowadzi do ginięcia gatunków) oraz prowadzi do zwiększenia wylesiania. Nie możemy zatem nazywać jej „zieloną energią”.

Zielona energia, to energia, której pozyskanie jest niskoemisyjne (niemal zeroemisyjne), bezpieczne dla człowieka i nie wiąże się z poważnymi konsekwencjami dla środowiska.
Energia z wody powstaje, gdy spada ona z możliwie jak największej wysokości, a siła spadku na turbinach i przelewach jest zamieniana na energię elektryczną i transportowana do odbiorców przez generatory. Żeby zbudować elektrownię, z której prąd zasili średniej wielkości miejscowość, trzeba zbudować zaporę na dużej rzece (tworząc zbiornik zaporowy) oraz samą elektrownię. W praktyce taka budowla oznacza nie tylko zniekształcenie fragmentu rzeki, ale tak naprawdę degradację ekosystemu rzecznego i okolicznych ekosystemów od wody zależnych, a w konsekwencji wymarcie wielu gatunków zwierząt (w tym rzadkich i chronionych) oraz znaczne zwiększenie zagrożenia powodziowego i zagrożenia suszą.

Według najnowszych badań zbiorniki zaporowe, które są kluczowym elementem elektrowni wodnych, emitują bardzo dużo gazów cieplarnianych (m.in. dwutlenek węgla, metan). Naukowcy szacują, że zbiorniki hydroelektryczne na całym świecie emitują rocznie do atmosfery 48-82 mln ton dwutlenku węgla i 3-14 mln ton metanu.
Badania przeprowadzone na zaporze Curuá-Una w Pará w Brazylii wskazują, że jej funkcjonowanie powoduje emisję 3,6-krotnie większej ilości gazów cieplarnianych niż przy wyprodukowaniu takiej samej ilości energii z ropy naftowej.
Analizy finansowe dla planowanej budowy hydroelektrowni i stopnia wodnego w Siarzewie wykazały, że koszty związane z planowaną elektrownią Siarzewo będą o ponad połowę większe niż wybudowanie elektrowni wiatrowych morskich, które byłyby tak samo efektywne i zarazem mniej dewastujące dla środowiska.
Naukowcy jako dużo tańszą i dużo wydajniejszą alternatywę dla hydroelektrowni wskazują również panele fotowoltaiczne. Ogniwa fotowoltaiczne mogłyby więc zastąpić znaczną część rocznej produkcji energii elektrycznej na zaporach wodnych, przy jednoczesnym wykorzystaniu znacznie mniejszej powierzchni i przynosząc znaczne korzyści środowiskowe i ekologiczne.

 

Mity wodne 6 / 13

 Transport rzeczny jest tani i ekologiczny 

Rzeczywiste koszty programu rozwoju żeglugi śródlądowej szacowane są na 237mld zł. Do tego trzeba dodać ogromne przekształcenia rzek, zniszczenia środowiska, zwiększone zagrożenie suszą i powodzią. Dla porównania – koszt rozbudowy kolei to 34 mld zł.

Koszty programu rozwoju żeglugi śródlądowej zostały zaniżone: wstępne szacunki to wartość 76 mld zł, bez uwzględnienia kosztów infrastruktury towarzyszącej, takiej jak budowa portów, przebudowa mostów i sieci trakcyjnych, budowa dróg dojazdowych, nie mówiąc o kosztach zniszczenia środowiska. Szacunki projektowe zupełnie pomijają faktyczną wartość zadań, szacowaną na 237 mld zł, plus 40–50% to koszty środowiskowe.

Ponadto, rozwój transportu rzecznego wiąże się z ogromnymi trwałymi przekształceniami rzek i ich dolin, zwiększonym zagrożeniem powodzią i suszą oraz zwiększoną emisją gazów cieplarnianych ze zbiorników zaporowych. Dla porównania, rozbudowanie lepszej konkurencyjnie kolei (szybszy transport, mniejsza emisja, lepiej rozbudowana sieć, dużo mniejsza ingerencja w środowisko) to koszt 34 mld zł. Rozbudowa sieci kolei przynosi także korzyści dla całego społeczeństwa, podczas gdy z rozwoju żeglugi śródlądowej zysk odnotują wyłącznie prywatne firmy transportowe.

Transport rzeczny nie jest więc ani tani ani ekologiczny.

 

Mity wodne 7 / 13

 Żegluga przynosi zyski w regionie 

Państwo polskie inwestuje olbrzymie pieniądze obywateli na rozwój żeglugi, aby zyski z jej rozwoju szły do prywatnych przedsiębiorców (właścicieli barek, portów itp.). Barki będą służyły wyłącznie do transportu towarów, więc (w przeciwieństwie do kolei) miejscowi nie będą mogli z nich korzystać.

To między innymi miejscowi będą ponosili (w wyższych podatkach) koszty remontu i utrzymania dróg żeglugowych. Mieszkańcy, wbrew powszechnym wyobrażeniom, nie zyskają też na sąsiedztwie ze zbiornikiem zaporowym. Obiecywany rozwój turystyki nad takim sztucznym jeziorem jest tylko iluzoryczny.

Jak pokazują przykłady choćby Zbiornika Włocławek czy Siemianówka, atrakcyjność zbiornika ze względu na liczbę możliwych dni kąpieli szybko spada, wraz z jego wypłycaniem się, zarastaniem oraz coraz częstszymi przyduchami (nagłym spadkiem tlenu w wodzie) i zakwitami toksycznych sinic. Z tych samych względów spada jego atrakcyjność wędkarska: w tak zdegradowanym środowisku następuje zanik takich ryb jak: szczupak, kleń, sum, boleń. Wędkarze przeniosą się więc w inne, ciekawsze miejsca. Natomiast to znów miejscowi będą ponosić koszty odmulania i pogłębiania zbiornika wraz z remontem budowli hydrotechnicznych mu towarzyszących.

 

Mity wodne 8 / 13

 Nasze rzeki mają warunki do produkcji prądu i transportu 

Nasze rzeki mają słabe warunki zarówno do produkcji prądu, jak i transportu wodnego, ze względu na niewielkie przepływy. Nawet doprowadzone olbrzymimi kosztami finansowymi i środowiskowymi do klasy żeglowności IV – V (wymaganej wg Konwencji AGN jako międzynarodowe drogi śródlądowe) NIGDY nie będą żeglowne przez cały rok ze względu na zbyt małą ilość wody.

W żadnym wypadku nie można porównywać warunków żeglugowych polskich do niemieckich czy chińskich: Polska ma inny klimat niż panuje w dolinie Renu czy Dunaju, o Jangcy nie wspominając. Nawet na tamtych rzekach żegluga nie może być realizowana przez cały rok.

W Polsce prąd z hydroelektrowni zapewnia 6 razy mniej energii niż turbiny wiatrowe, zapewniając 9% energii ze źródeł odnawialnych, a w całym miksie energetycznym 1,2%. Polska nie jest krajem o dużym potencjale energetycznym z wody. Większość rzek ma dość niski spadek, który nie zapewnia wydajnej produkcji energii.

Argument o tym, że wyposażanie stopni wodnych w elektrownie wodne (o bardzo małej mocy rzędu 3–3,5 MW), poprawi bilans energetyczny kraju i przemawia za koniecznością budowy stopni wodnych, jest zwykłym nadużyciem. Udział produkcji energii elektrycznej przy wybudowaniu np. 50 stopni wodnych o mocy 3 MW i sprawności 0,50 może wzrosnąć do 2,05%. Jeśli dodamy kolejne 10 stopni o wielkości Włocławka (160 MW), udział ten może wzrosnąć do 6,38%. Tyle tylko, że czas potrzebny na takie inwestycje mierzony będzie w dziesiątkach lat, koszty będą nieproporcjonalne do zysków, nie da się zrekompensować ingerencji w środowisko, efekt rzeczowy i ekonomiczny z uruchomienia żeglugi jest bardzo wątpliwy, a wpływ na bilans energetyczny kraju będzie znikomy.

 

Mity wodne 9 / 13

 Żegluga może funkcjonować w zgodzie z ochroną środowiska 

Plany przekształcenia polskich rzek w trasy żeglugi międzynarodowej (o klasie min. IV wg Konwencji AGN) wiążą się z tak olbrzymimi przekształceniami przyrody, że absolutnie nie można tu mówić o żegludze przyjaznej dla środowiska.

Żegluga może funkcjonować w zgodzie z ochroną środowiska tylko w sytuacji, gdy łódź przystosowujemy do rzeki, a nie odwrotnie. Kajaki, łódki, rowery wodne czy niewielkie łodzie pływające po dzikiej, nieuregulowanej rzece są żeglugą zgodną z ochroną środowiska.

 

Mity wodne 10 / 13

 Przystosowanie rzek do żeglugi to tylko prace z rzeką i to niewielkie 

Żeby przekształcić rzeki w międzynarodowe drogi wodne, trzeba wykonać szereg ogromnych przekształceń rzek, które mają olbrzymie negatywne skutki zarówno dla ludzi, jak i środowiska.

• Duże zestawy żeglugowe, oprócz dużych głębokości, muszą mieć zagwarantowaną dużą szerokość szlaku oraz odpowiednio łagodne zakręty. Aby uzyskać takie parametry, co kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów muszą być wybudowane stopnie wodne, przegradzające rzekę i piętrzące wodę. Jak wszystkie bariery - mają one bardzo negatywny wpływ na środowisko i życie lokalnych społeczności.
• Przy stopniach wodnych budowane są elektrownie wodne i kanały doprowadzające do nich wodę. Rzekę więc trzeba poszerzyć (duże statki muszą mieć miejsce do swobodnego i bezpiecznego mijania się) oraz zagwarantować odpowiednie promienie zakoli.
• W dużej części trzeba wykopać zupełnie nowy łuk kanału. Wówczas dochodzi do prostowania odcinków rzek (co wiąże się często ze zniszczeniem chronionych siedlisk nadrzecznych).
Brzegi trzeba umocnić specjalnymi budowlami – opaskami lub tamami równoległymi.
• Szersza, skanalizowana rzeka o większych głębokościach wymaga większej ilości wody, której zasoby należy zbilansować i ewentualne jej braki pozyskać. Niezbędne stają się więc dodatkowe zbiorniki retencyjne, zdolne zatrzymać wodę w okresie jej nadmiaru, aby zasilać drogę wodną w okresie niskich stanów wód, a także umożliwiać przerzuty wody z rzek zasobniejszych. Budowa zbiorników i przerzutów wody powoduje kolejne zajęcia terenu, budowę zapór, obwałowań, kanałów, jazów, pompowni itp.
• Zapewnienie odpowiedniego prześwitu pod mostami powoduje konieczność ich całkowitej przebudowy, co najmniej przez podniesienie ich nawet o kilka metrów. Zabieg taki nie jest obojętny dla otaczającego terenu, będzie wymagał przebudowy dróg, wyburzeń kolidujących budynków, budowania nasypów itp.
• Zapewnienie odpowiedniego prześwitu pod liniami energetycznymi wymaga ich przebudowy poprzez wymianę na przejścia kablowe lub ich podwyższenie poprzez budowę nowych masztów.
• Budowa stopni wodnych zaburza transport rumowiska wleczonego przez rzekę. Rumowisko będzie się osadzało w pobliżu stopni, a poniżej siła erozyjna wody będzie wypłukiwała je z dna, obniżając je do poziomu stanowiącego zagrożenie dla stateczności stopnia (przykładem może być zapora Włocławek). Z tym związane są możliwe zaburzenia poziomów wód gruntowych (powodując okresowe susze) zarówno powyżej, jak i poniżej stopnia. Konieczne będzie więc prowadzenie prac pogłębiarskich oraz uzupełnianie rzeki poniżej stopnia rumoszem, w celu ustabilizowania położenia dna oraz wyciszenia energii erozyjnej wody.
• Przy każdym stopniu wodnym muszą powstać pojedyncze śluzy lub zestawy śluz, dostosowane do rozmiarów największych jednostek dopuszczonych do żeglugi.
• Konieczne będzie wybudowanie zupełnie nowych portów o parametrach pozwalających na obsługiwanie dużych zestawów żeglugowych. Rozbudowane muszą być układy komunikacyjne wokół portów dla umożliwienia przeładunków na transport drogowy i kolejowy.

 

Mity wodne 11 / 13

 Ryby nie mają problemu z pokonywaniem tam, bo przecież są przepławki 

Przepławki działają tylko w jedną stronę, więc ryby, które chcą popłynąć w dół rzeki nie są w stanie pokonać przepławki. Przepławki często nie działają, są źle zaprojektowane lub zaniedbane.

Nie tylko ryby cierpią z powodu fragmentacji rzeki, a z przepławek tylko one mogą korzystać. Tama jest barierą także dla minogów, raków, małży i wielu innych organizmów, które nie mogą jej pokonać.
Pamiętajmy, że przepławka działa „pod prąd”, kieruje ryby w górę rzeki. W zasadzie nie ma przepławek które działają w obie strony. To znaczy że ryby, które chcą popłynąć w dół rzeki (np. wracają z tarlisk, albo młode ryby zmierzające w dół rzeki), muszą przejść przez wirniki elektrowni wodnej, które działaj jak wielki młynek do mięsa. Część ryb przeżyje, ale bardzo duża część zostanie zabita lub okaleczona. Ponadto przepławki projektuje się dla konkretnych gatunków ryb, zazwyczaj tych największych i silnie migrujących, jak np. troć czy łosoś.

Wszystkie ryby w Polsce migrują częściowo (odbywając codzienne kilkumetrowe lub kilkukilometrowe wędrówki w górę lub w dół rzeki) i wszystkie potrzebują tzw. ciągłości ekologicznej rzeki, czyli drożnych korytarzy ekologicznych (drożnej rzeki) do poruszania się w celu znalezienia miejsc schronienia, miejsca na tarło, znalezienia partnera czy najlepszego miejsca do żerowania. Przepławkami budowanymi pod jesiotra czy troć nie przejdzie już ryba dużo mniejsza np. koza (gatunek chroniony na mocy dyrektywy siedliskowej Natura 2000), śliz, czy choćby minóg (również gatunek chroniony na mocy dyrektywy siedliskowej Natura 2000).

Ale tama nie jest jedyną barierą, na którą natrafiają ryby i inne zwierzęta. Zbiornik powstały powyżej tamy ma zupełnie inne właściwości niż rzeka. W zbiorniku tworzy się sytuacja jak w jeziorze – woda nie płynie z nurtem i (przez dużą powierzchnię) szybciej się nagrzewa, szybciej paruje, a więc ma o wiele wyższą temperaturą niż woda w rzece. Czasem tak wysoką, że dla ryb rzecznych, z definicji zimnolubnych i prądolubnych (w przeciwieństwie do ryb „jeziorowo-stawowych”), jest ona niemożliwa do życia. Na ich miejsce pojawiają się ryby typowo jeziorne jak lin, płoć czy karp, których nadmiar (niekontrolowany przez drapieżniki rzeczne jak sandacz czy sum, które wyparła tama) prowadzi do wzrostu eutrofizacji zbiornika zaporowego i w konsekwencji – zakwitu toksycznych dla człowieka sinic.

W wodzie stojącej nie ma wyraźnego nurtu charakterystycznego dla rzeki. Ryby migrujące kierują się nurtem w czasie wędrówki na tarło. Gdy nie są w stanie wyczuć nurtu w zbiorniku zaporowym, gubią się, tracąc wiele dni na odnalezienie właściwej drogi. Te kilka dodatkowych dni bardzo często skutkuje zbyt późnym złożeniem ikry, osłabieniem ryb dorosłych, brakiem możliwości dopłynięcia do tarlisk lub dopłynięciem na miejsce w złej kondycji. To nie gwarantuje ikrze dobrego rozwoju i skutkuje mniejszą przeżywalnością młodych ryb.

Zrobienie z rzeki zbiornika zaporowego stwarza ponadto idealne warunki dla rozwoju inwazyjnych gatunków ryb (jak np. babka rzeczna czy sumik karłowaty). Wypierają one nasze rodzime, polskie gatunki, konkurując z nimi o pokarm lub przenosząc tropikalne choroby i pasożyty, na które nasze polskie ryby nie są odporne. Zbiornik zaporowy jest więc rezerwuarem gatunków inwazyjnych, które powoli opanowują coraz to nowe wody, wypierając gatunki rodzime i potęgując jeszcze eutrofizację i zakwity sinic w zbiorniku.

Stawiając tamy, doprowadzamy nie tylko do degradacji środowiska życia ryb, ale również działamy na naszą, ludzką, niekorzyść.

 

Mity wodne 12 / 13

 Zarybianie to sposób na bogate przyrodniczo rzeki 

Zarybianie powinno się praktykować tylko w skrajnych przypadkach, gdy środowiska wodne są w bardzo dużym stopniu zdegradowane, aby ratować ekosystem. Rzeki polskie, mimo licznych przekształceń, nadal zachowują zbliżony do naturalnego charakter i nie wymagają takiej ingerencji.

Nasze rzeki i jeziora są bardzo bogate przyrodniczo – mamy ok 100 gatunków ryb! Niestety, regulacja rzek jest jedną z głównych przyczyn zanikania gatunków ryb, ponieważ niszczone jest ich środowisko życia. Co więcej, źle przeprowadzone zarybiania (m.in złymi gatunkami, nie pasującymi do danego środowiska lub rybami zbyt małymi, by przetrwać) również prowadzą do spadku różnorodności gatunków ryb. Dlatego najlepszym sposobem na bogate przyrodniczo rzeki jest pozwolenie im swobodnie płynąć. Im bardziej dzika i naturalna rzeka, tym więcej ryb w niej pływa.

 

Mity wodne 13 / 13

 Zbiorniki są korzystne dla przyrody, bo przecież są obszarami natura 2000 

Atrakcyjne dla niektórych gatunków ptaków siedliska na zbiorniku zaporowym powstają kosztem utraty siedlisk innych gatunków, np. kosztem wymarcia populacji gatunków ryb wędrownych wskutek budowy tamy czy wymarcia populacji ptaków brzegowych (np. jaskółka brzegówka) na skutek umacniania brzegów. Zbiornik zaporowy zatem nie jest korzystny dla środowiska.

W okolicach pozbawionych naturalnych jezior, zbiorniki zaporowe mogą być na tyle ważnym miejscem lęgów, żerowania i odpoczynku niektórych gatunków ptaków, że mogą zostać uznane za ostoje ptaków chronionych w ramach sieci Natura 2000 (jak np. zbiornik Goczałkowicki). Jeżeli zbiornik zaporowy już istnieje i okazał się ważny dla niektórych gatunków ptaków w skali regionalnej lub krajowej, zasadne jest rozważenie wprowadzenia prawnej ochrony ptaków tego zbiornika. Nie może to być jednak argumentem na rzecz budowy kolejnych tam i zbiorników zaporowych.

 

 

Przykłady rozbiórek tam

Rzeka Pärnu w Estonii ma 144 km długości, ale wraz z dopływami (270 rzek i potoków) tworzy dorzecze o długości 3300 km, co stanowi 20% powierzchni całego kraju. Pärnu jest historyczną rzeką łososiową, jednak na drodze migracji ryb stanęła znacząca przeszkoda – tama Sindi. Ta zapora o szerokości 151 metrów i wysokości 4,5 metra została zbudowana w 1975 roku i miała zaopatrzyć w wodę lokalny (obecnie wycofany) przemysł wełniany. Jest to pierwsza bariera migracyjna na rzece (14 km od morza), więc jej usunięcie skutecznie otworzy dorzecze.

Pomysł usunięcia tamy powstał, ponieważ zablokowała ona historyczne szlaki migracji łososia, a potencjał Estonii w kierunku odbudowy populacji tej ryby jest dwukrotnie większy niż w innych krajach. Usunięcie przyniosło korzyści ekologiczne w całym dorzeczu, w tym swobodny przepływ dla 34 różnych gatunków ryb. Co więcej, tama naruszała także estońską politykę państwa, mającą na celu ochronę i zachowanie naturalnych siedlisk. Aby usunąć barierę, rząd kupił ziemię i zaporę za 1,3 miliona euro.

Plany rozpoczęły się w 2015 roku. Ponad rok później powstała wizualizacja rzeki skierowana do lokalnej społeczności, aby pokazać efekty działań przed rozpoczęciem oficjalnych prac nad projektem. Rzeczywista rozbudowa rozpoczęła się w sierpniu 2018 roku, ponieważ najpierw trzeba było zbudować drogi dochodzące do tamy. Całkowite usunięcie zajęło kilka miesięcy. Następnie, gdy brzegi rzeki się ustabilizowały, można było wdrażać dalszą część projektu, w tym tworzenie nowych miejsc rekreacji dla lokalnej społeczności oraz usunięcie kolejnych dziewięciu lub dziesięciu zapór wzdłuż dorzecza. Zespół projektowy będzie monitorował wyniki prac co dwa lata.

Całkowity budżet projektu wyniósł 15 milionów euro. 85% funduszy pochodziło z funduszy spójności UE, a reszta była finansowana przez państwo, ponieważ w Estonii obowiązują przepisy wymagające ochrony zasobów naturalnych i siedlisk. Budżet ten pozwolił zespołowi projektowemu usunąć nie tylko tę tamę, ale także 9-10 innych barier. Projekt skutecznie otworzy 3300 km dorzecza w Estonii.

W 1895 roku wydano zezwolenie na budowę zapory we wsi Saint-Etienne du Vigan, której celem było dostarczanie prądu do miasta Langogne. Tama była wysoka na ok. 12 metrów i nie miała przepławek dla ryb wędrownych, co spowodowało zniszczenie tarlisk łososia. W trakcie budowy ludność wiejska, czerpiąca dochody z połowu ryb, protestowała przeciwko zaporze. Electricité de France (EDF) stał się właścicielem tamy w 1950 roku. W ramach realizacji „Naturalnego planu Loary” zezwolenie na tę zaporę (które wygasło 16. października 1994 roku) nie zostało odnowione.

Rząd francuski zwrócił się do EDF o usunięcie tamy na własny koszt, w celu przywrócenia swobodnego przepływu rzeki.

Rozbiórka tamy

Projekt o wartości 1 miliona euro został pokryty głównie przez EDF, przy wsparciu finansowym Agencji Wodnej. Rozbiórki tamy dokonano za pomocą materiałów wybuchowych 24. czerwca 1998 roku. Rozpoczęcie działań było opóźnione do momentu wystąpienia małej powodzi, aby zmniejszyć ryzyko zanieczyszczenia podczas operacji. Okazało się, że osady na dnie zbiornika były bardzo dobrej jakości (piaski i żwir) i nie stwierdzono zanieczyszczeń. Miejsce to szybko powróciło do stanu prawie naturalnego, zaczęły się również pojawiać tarliska łososia.

Rodzaj zapory: podłużna zapora betonowa
Wymiary: 50 m długości, 2 m wysokości
Cel rozbiórki: stworzenie bardziej zróżnicowanych siedlisk dla ryb poprzez usunięcie z rzeki Sihl niepotrzebnych konstrukcji betonowych
Rok usunięcia: 2018

Nieczęsto burzy się tamy w środku jednego z głównych miast Europy, ale tak właśnie było w czerwcu 2018 roku w centrum Zurychu.

Historia
Zapora Sihlpost została zbudowana na szwajcarskiej rzece Sihl, która płynie w pobliżu góry Drusberg i ostatecznie wpada do rzeki Limmat w centrum Zurychu. Rzeka ma 69 km długości i zlewnię o powierzchni 344 km2. Tama była podłużną betonową barierą o długości 50 m i wysokości 2 m, zbudowana tuż przed głównym dworcem kolejowym miasta. Rzeka Sihl była w przeszłości bardzo ważną drogą migracji dla 25 gatunków ryb wędrownych (m.in. takich jak lipień i łosoś), a poprzez usunięcie tamy i podjęcie odpowiednich działań w celu przywrócenia ciągłości rzeki, spodziewano się, że pojawiłyby się nowe i różnorodne siedliska ryb.

Tama najprawdopodobniej została zbudowana w celu ustabilizowania brzegów, na których wody Sihl łączyły się z tymi płynącymi z fosy Schanzengraben, jednej z ostatnich pozostałości barokowych fortyfikacji Zurychu. Miało to jednak negatywny wpływ na rzekę: fosa i rzeka były oddzielone murem, brzegi odcięto od głównego przepływu, a różnorodność siedlisk rzecznych zmniejszyła się. Zniszczono co najmniej pięćdziesiąt metrów rzeki poniżej i powyżej bariery.

Planowanie rozbiórki i koszty
Możliwość usunięcia tamy pojawiła się, gdy Szwajcarskie Koleje Federalne chciały rozbudować główny dworzec kolejowy w Zurychu. Zapora Sihlpost została wybrana do rozbiórki, ponieważ znajdowała się obok głównej stacji kolejowej, rzeka przepływa pod stacją, więc plany rozbudowy bezpośrednio by na nią wpłynęły.

W ramach przygotowań do usunięcia przeprowadzono standardowe badania gatunków ryb, występujących na tym odcinku rzeki. Docelowo do rzeki mogły powrócić: lipień, pstrąg, kleń i łosoś. Wszystkie te gatunki, z wyjątkiem łososia, były nadal obecne w Sihl, ale w bardzo małych populacjach.

Całkowity budżet rozbiórki i innych działań naprawczych wynosił około 420 000 franków szwajcarskich. Fundusze pochodziły od rządu szwajcarskiego, kantonu i miasta Zurych oraz World Wide Fund for Nature (WWF). Tama została usunięta w ramach większego planu przywrócenia ciągłości szwajcarskich rzek.

Proces usuwania
Rozbiórka rozpoczęła się w październiku 2017 roku, a zakończyła w czerwcu 2018 roku. Wraz z przedsiębiorstwem kolejowym, władzami kantonu i miasta oraz biurem ekologicznym Flussbau AG projekt otrzymał wsparcie finansowe i pomoc WWF w promocji i komunikacji medialnej .

Tama została rozebrana i usunięta przez kilku kopaczy. Duże worki z piaskiem posłużyły jako bariera zapobiegająca przedostawaniu się potłuczonego betonu do strumienia wody. Odtworzenie siedlisk polegało na dostarczeniu do rzeki żwiru i tworzeniu w rzece nowych konstrukcji z martwego drewna, skał i korzeni.

Skutki usunięcia tamy
Christian Hossli, kierownik projektu WWF w Szwajcarii, powiedział niedawno, że rzeka jest obecnie monitorowana pod kątem ważnych gatunków ryb, ale jest zbyt wcześnie, aby właściwie ocenić długoterminowe skutki rozbiórki. Jednak projekt uznano za duży sukces i WWF wraz ze swoimi partnerami zorganizowali wydarzenie, mające na celu uruchomienie projektu naukowego AMBER tuż obok starej zapory, w pobliżu głównego dworca kolejowego.

47 m długości,
3 m szerokości,
4,5 m wysokości
Data rozbiórki: 2019

Usunięcie zapory Tikkurila w Finlandii jest wzorcowym modelem procesu planowania, który przy pełnym zaangażowaniu zainteresowanych stron przyniósł wynik korzystny nie tylko dla rzek i ryb wędrownych, ale także dla ludzi.

Tama Tikkurila położona była na długości 65 km Keravanjoki (rzeka Kerava), która jest dopływem Vantaanjoki (rzeki Vantaa), wpadającej do Zatoki Fińskiej w Helsinkach. Vantaanjoki to główny ciek zlewni o powierzchni 1685 km². Tama miała około 47 metrów długości, 3 metry szerokości i 4,5 metra wysokości i została zbudowana z betonowego rdzenia obłożonego kamieniem.

Historia
Od czasów średniowiecznych w tym miejscu znajdowały się tamy i młyny. Najnowsza tama została zbudowana w latach 1912–1913. Kiedyś wytwarzała energię dla pobliskiej fabryki oleju lnianego, ale przestała pełnić swoją pierwotną funkcję kilkadziesiąt lat temu.

Dla wielu osób mieszkających w mieście tama Tikkurila miała znaczenie kulturowe. Stara fabryka oleju lnianego jest zabytkowym budynkiem, a tama była przez wielu uważana za istotną część jej historii i okolic. Była to cenna część krajobrazu miasta, a w przeszłości muzeum miejskie wielokrotnie twierdziło, że tama powinna zostać zachowana.

Pomimo zainstalowania w 1994 roku przepławek dla ryb wędrownych, tama nadal stanowiła dla nich przeszkodę. Wraz z rozbiorem tamy i wzrostem liczby ryb w rzece, możliwe byłoby stworzenie nie tylko optymalnego siedliska pstrąga nad tamą, ale także znaczącego miejsca połowów dla wędkarzy.

Plany zburzenia i koszty
Proces planowania i podejmowania decyzji był długi i dokładny. Było kilka komitetów, które miały własne, odrębne obowiązki.

Zespół projektowy składał się z następujących grup:
1. Grupy sterującej, która zebrała informacje i kierowała procesem planowania. 2. Grupy projektowej, która przeprowadziła wiele wymaganych badań. 3. Rady Technicznej odpowiedzialnej za podejmowanie ostatecznych decyzji w kwestiach projektowych.

W kontekście zurbanizowanego środowiska, jakim jest Tikkurila, usuwanie tamy miało mieć na celu odtworzenie naturalnej rzeki, jednocześnie przyczyniając się do poprawy warunków miejskich poprzez wprowadzenie gospodarki wodnej i zielonej infrastruktury. W ten sposób można wygenerować wiele korzyści środowiskowych, ekologicznych, społeczno-kulturowych i ekonomicznych.

Z każdą inspekcją zapory stawało się jasne, że ulega ona zniszczeniu i wymaga odbudowy. Władze miasta Vantaa podjęły decyzję o przeprowadzeniu projektu ankiety wstępnej i stwierdzono, że istnieją ważne powody, dla których należy rozwiązać tę sytuację.

Zwiększanie świadomości
W latach 2015-2016miasto Vantaa przeprowadziło projekty zwiększające świadomość na temat rzek i potoków. Głównym celem było zaangażowanie mieszkańców i lokalnych organizacji w działania renaturyzacyjne rzek i potoków oraz ich rekreacyjne użytkowanie.

Opinia publiczna
Planowanie uwzględniało także opinie użytkowników i zainteresowanych stron. Większość informacji zwrotnych była zachęcająca i sprzyjała usunięciu tamy z powodu bardziej ekologicznego i przyjaznego dla ryb środowiska rzecznego oraz lepszych możliwości rekreacyjnych. Komentarze pokazały, że mieszkańcy miasta czują się dumni z zaangażowania w kwestie środowiskowe, cieszą się, że usuwając tamę, dają przykład innym miastom i stają się częścią ruchu międzynarodowego, którego celem jest przywracanie naturalnych rzek.

W kwietniu 2015 roku lokalna gazeta „Vantaan Sanomat” zapytała czytelników, czy zapora powinna zostać zburzona. Spośród 953 odpowiedzi 96% zdecydowanie opowiedziało się za usunięciem tamy, a 4% przeciw.

W trakcie badania wstępnego stało się jasne, że w nowym planie dla tego obszaru należy uwzględnić trzy aspekty o szczególnym znaczeniu: ekologię, rekreację i historię.

Proces planowania trwał 4 lata i po wielu analizach i badaniach środkowa część tamy została usunięta 3. czerwca 2019 roku, umożliwiając swobodny przepływ Keravanjoki przez Vantaa. Tłumy zgromadziły się nad brzegiem rzeki, aby obejrzeć ten ważny moment w historii miasta. Były przemówienia i muzyka oraz wiwat, gdy tama została naruszona.

Szacowane koszty prac związanych z wyburzeniem tamy wyniosły 800 000 euro.

Skutki Usunięcia
W październiku 2019 roku zaobserwowano wiele tarlisk pstrąga, a usunięcie dużej części tamy przyniosło natychmiastowe korzyści zarówno ważnym gatunkom ryb wędrownych w rzece, jak i ludziom.

Tama Yecla de Yeltes znajduje się na rzece Huebra w zachodniej Hiszpanii, w prowincji Salamanca i graniczy z Portugalią.

Bariera ta znajduje się na obszarze Specjalnego Obszaru Chronionego dla ptaków oraz na obszarze sieci Natura 2000.

Ta 22-metrowa tama została zbudowana w 1958 roku w celu dostarczania wody pitnej do wioski Vigudino. Tama jednak już nie działa i ma silny negatywny wpływ na pastwiska, rzekę i ograniczoną populację ryb.

Niedawno wygasły prawa do utrzymania zapory i urząd dorzecza Duero (Confederación Hidrográfica del Duero, CHD) postanowił ją usunąć.

CHD odpowiada za gospodarkę wodną w hiszpańskim dorzeczu Duero oraz za utrzymanie infrastruktury, którą gminy posiadają w zlewni. Zajmuje się wykorzystaniem wody przez rolnictwo, produkcją wody pitnej, rekreacją i przyrodą. Ponadto, gdy bariery stworzone przez człowieka nie są już używane, CHD rozważa ich usunięcie, aby uniknąć kosztów utrzymania i poprawić stan ekologiczny rzek.

W kwietniu 2018 roku CHD rozpoczęła rozbiórkę zapory Yecla de Yeltes, co przywróciło ciągłość 27 km rzeki i poprawiło sytuację nie tylko ryb (takich jak pstrąg czy sarda), ale również wydr i żółwi błotnych.

Usunięcie tej tamy będzie miało dwa skutki w dolnej części rzeki Huebra:
• wyeliminuje przeszkodę dla wszystkich gatunków ryb w poruszaniu się w górę i w dół odcinka rzeki. W szczególności dotyczy to małych ryb karpiowatych (endemicznych i zagrożonych zgodnie z listą gatunków z Dyrektywy Siedliskowej). • poprawi warunki siedliskowe rzeki i przyczyni się do jej renaturyzacji

36m wysokości
Rozebrana w 2019 roku

Zapory wodne Vezins i La Roche Qui Boit znajdują się na rzece Sélune we Francji, działają od lat 20. i 30. XX wieku. Obecnie ich zbiorniki są wypełnione osadami, generują niskie zyski, a latem rozmnażają się w nich toksyczne bakterie. Czynniki te oraz zagrożenie sankcjami wynikającymi z Ramowej Dyrektywy Wodnej spowodowały, że rząd francuski oficjalnie zgodził się na usunięcie 36-metrowej zapory Vezins i 16-metrowej zapory La Roche Qui Boit w listopadzie 2017 roku.

„Demontaż tych starożytnych tam po prawie 100 latach wytwarzania energii wodnej jest przełomowym punktem w podejściu Europy do rzek i produkcji energii”, mówi Roberto Epple, założyciel i prezes European Rivers Network (ERN).

Usunięcie tych przeszkód pomoże zrenaturyzować 90 km rzeki Sélune, umożliwiając migrację ryb, opadanie osadów oraz zwiększenie bioróżnorodności rzeki.

Proces rozpoczął się w roku 2012, kiedy rząd postanowił nie przedłużać koncesji na te dwie zapory hydroelektryczne, zamiast tego rozpoczął się program badań naukowych, mający na celu ocenę kosztów i korzyści płynących z rozbiórki tam. Program ten jest wynikiem współpracy około stu naukowców z 19 różnych laboratoriów badawczych. Samej rozbiórki tamy dokonano w 2019 roku.

 

 

Do pobrania

Raport - zbiorniki zaporowe Raport - żegluga czy kolej Raport -Siarzewo Raport -zbiornik we Wocławku

Raport o hydroenergetyca w Europie