Śledzenie losów rysi wypuszczanych na wolność to ekscytująca przygoda. Każdy osobnik  to nowe spojrzenie na ten wyjątkowy gatunek i osobna historia. Niestety nie wszystkie z nich kończą się szczęśliwie. Czasami nawet najlepiej zapowiadające się rysie mogą nie poradzić sobie z wyzwaniem jakim jest życie w środowisku tak bardzo zdominowanym przez człowieka. O tym, jak z przeciwnościami radziła sobie wyjątkowa para rysi – Jurek i Nelly – możemy dowiedzieć się dzięki monitoringowi prowadzonemu przez Zachodniopomorskie Towarzystwo Przyrodnicze.  

Rysica Nelly 

nellyNelly to kocica urodzona w 2017 roku, która do Polski przyjechała w lutym 2019 r. Niestety – pierwsze kroki na wolności okazały się dla niej dość problematyczne. Kocica została przyłapana na tym, jak w pobliskiej wsi zjadła jedzenie z psiej miski i czekała pod drzwiami jednego z domów. Obecność nietypowego gościa zgłosili mieszkańcy, którzy dzięki rozmowom z ekspertami z ZTP mogli dowiedzieć się więcej na temat prowadzonego w sąsiedztwie projektu reintrodukcji rysi. Nelly, ze względu na skrócenie dystansu z człowiekiem, została odłowiona i trafiła do ponownego treningu. Musiała odkryć swoją dziką naturę i nauczyć się sztuki przetrwania na wolności z dala od ludzi.  


Ryś Jurek  

jurekJurek to ryś urodzony w 2018 roku, którego nie sposób pomylić z żadnym innym rysiem. Jest dużym kocurem, o charakterystycznych rysach. Do Polski przyjechał w lipcu 2019 z niemieckiego Parku Dzikich Zwierząt. Na początku jego zachowanie wskazywało na to, że  droga do wolności będzie dużym wyzwaniem. Jednak, kiedy w sierpniu został wypuszczony do polskich lasów okazało się, że wbrew temu, co o nim sądzono Jurek był bardzo samodzielnym i zaradnym kotem. Ryś nie interesował się ludźmi ani żadną formą kontaktu z nimi, a w lesie czuł się jak ryba w wodzie. Dodatkowo, na Jurka czekała nie lada znajomość... 
 


Pierwsze spotkanie 

 Na początku czerwca 2019 r. Nelly została ponownie wypuszczona na wolność. Z danych przekazywanych z obroży telemetrycznej rysicy wynikało, że samica podchodziła do zabudowań. Jednak po sprawdzeniu sytuacji w terenie okazało się, że znajdowała się w pobliżu zabudowań, ponieważ upolowała tam sarnę! Ponowny trening okazał się więc sukcesem. Nelly wybrała się w dalszą drogę i polowała na kolejne ofiary. Tym czasem życie na wolności rozpoczął Jurek. Pierwsze miesiące na wolności ryś spędził na poznawaniu okolicy, nie oddalając się zbytnio od miejsca wypuszczenia. Pod koniec stycznia, gdy rozpoczęła się ruja u rysi, Jurek wybrał się na poszukiwania partnerki. Bezbłędnie odnalazł Nelly, która wówczas zajmowała tereny odległe od niego o... ok. 50 km! Spotkanie tych dwóch rysi zaowocowało pojawieniem się na świecie dwóch kociaków. 
nellyjurek

Niespodziewany powrót 

Nelly – jak to u rysi bywa była odpowiedzialna za wychowanie i zapewnienie pokarmu młodym. Udawało jej się to bez większych problemów. W czasie wychowywania młodych rewir Nelly pokrywał się z rewirem Jurka. Można przypuszczać, że samiec chronił swoje młode - dbał o koty, którym przekazał swoje geny.  To dość nietypowe zachowanie jak na zwyczaje panujące wśród rysi. Zazwyczaj samce nie uczestniczą w wychowywaniu młodych i nie są obecni w ich życiu.  


Tragiczne zakończenie 

adoptujMimo że nic nie zapowiadało smutnego finału historii Jurka i Nelly i ich młodych, niestety stało. Obroża telemetryczna Nelly zaczęła przekazywać dane z jednego miejsca przez dłuższy czas, co poważnie zaniepokoiło specjalistów ZTP. Rysica została znaleziona martwa pod koniec października 2020 roku. Jej półroczne młode  nigdy nie zostały odnalezione. Szanse na przeżycie miały niewielkie. Tak więc śmierć matki prawdopodobnie pociągnęła za sobą śmierć młodych rysi. Przyczyną śmierci Nelly był koci wirus. Rysica mogła się nim zarazić przez kontakt z wychodzącymi kotami domowymi. Koty domowe wypuszczane samopas były już wcześniej ofiarami Nelly. Dla rysi kot domowy to łatwa ofiara, która nie ma szans w starciu z rysiem. Jednak dla tych dzikich kotów, ich udomowieni krewniacy mogą stwarzać nie lada zagrożenie: przenosząc choroby, pasożyty, bakterie i wirusy. Tak najprawdopodobniej stało się w przypadku Nelly.  

 

 

 

 

fot. Marcin Grzegorzek/ ZTP