ChristyWyobraź sobie, że przenosisz się w tej chwili do Mjanmy i nagle znajdujesz się w gęstym lesie deszczowym. Słyszysz huk, a ziemia zaczyna drżeć. To słoń. Najpierw dostrzegasz ruszające się gałęzie, a potem jego ciało – ogromne, potężne i wspaniałe. Jak się czujesz? Boisz się, czy jesteś zafascynowany? Jak się zachowasz? 

Ten las deszczowy i obcowanie z dziką przyrodą to codzienność Christiego, który zajmuje się ochroną słoni indyjskich w WWF Mjanma. Jak co jakiś czas, dziś również, wyruszył na akcję zakładania słoniom obroży telemetrycznych. Dzięki przyczepionym do nich nadajnikom będzie można ustalić, gdzie dokładnie znajduje się dany osobnik. 

slonChristy dobrze pamięta, kiedy poczuł, że musi zrobić wszystko, by ratować te wspaniałe kolosy. To był zwykły dzień. Nic nie zapowiadało nadchodzącego dramatu. Nagle do biura dotarło zgłoszenie. W okolicy pojawili się kłusownicy, którzy zabili kilka słoni dla ich skór. Christy z zespołem ruszył na miejsce.  

Widok był straszny. 

To była samica z młodym. Oba słonie zostały zabite i pozbawione skóry, która trafia na rynki azjatyckie. Ludzie wciąż wierzą w jej prozdrowotne właściwości. Christy długo nie mógł pozbyć się tego widoku sprzed oczu. Tej nocy nie mógł spać. Świadomość, że los tych dwóch słoni mogą podzielić kolejne nie pozwalała mu zmrużyć oka. Jak ludzie mogą robić coś takiego? Jak zapobiec kolejnym ofiarom? Jeśli kłusownicy polują na słonie w celu pozyskania skóry, to zagrożone są nie tylko samce, lecz również samice i młode. 

Wkrótce Christy rozpoczął akcję monitoringu słoni. Obroże telemetryczne ze specjalnymi nadajnikami wydawały się najlepszym rozwiązaniem. Dzięki nim będzie można śledzić wędrówki konkretnych osobników i wysyłać patrole antykłusownicze tam, gdzie najczęściej pojawiają się słonie. 
kolaz
Choć plan wydawał się prosty to przecież obrożowanie słonia dalekie jest od zakładania obroży psu przed wyjściem na spacer. Choć to najlepszy sposób na ochronę tych kolosów, to także bardzo trudne zadanie. Christy jednak zbyt dobrze pamiętał tamten dzień i ofiary kłusownictwa, by porzucić szansę na ocalenie kolejnych zwierząt. 

Wczoraj ruszył z zespołem do regionu Bago Yoma, by tam założyć kilku osobnikom obroże z nadajnikami. Okazało się to trudniejsze niż myślał. Tropienie słoni w upale nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Stało się nawet swego rodzaju zawodem, bo za słoniem może pójść tylko kilka osób, by nie wyczuł ich zapachu. Christiemu pozostało czekanie na znak od grupy tropiącej. Jakby tego było mało to do takiego zabiegu trzeba uśpić słonia specjalną substancją, która jest śmiertelnie niebezpieczna dla ludzi. Nawet jedna kropla na skórze człowieka może doprowadzić do tragedii. Czy na pewno wszystko się uda?  

W pewnym momencie Christy usłyszał wołanie. Gdy dobiegł na miejsce, słoń leżał na ziemi. Był tak wielki, że wydawał się nierealny. Udało się go podejść, trafić w niego i uśpić silnymi środkami. To był ten moment, w którym trzeba założyć obrożę. Jednak słoń okazał się na nią zbyt duży, a innej nie było. W tej sytuacji można tylko podać mu antidotum i pozostawić go do powrotu do formy.  

„Nie zawsze wszystko się udaje” – pomyślał Christy, który nie spodziewał się, że największym problemem będzie nietypowa wielkość słonia. Tego po prostu nie dało się przewidzieć. 

Dziś o świcie znów ruszył z zespołem na akcję. Wielogodzinne czekanie, pokonane kilometry, upał - to wszystko dawało się we znaki. Jednak i tym razem udało się podejść słonia. Emocje znów były ogromne. Christiemu serce podeszło do gardła, gdy mierzył obrożę. Bał się, ze znów coś pójdzie nie tak. 

Szybka przymiarka z pomocą kilku osób i… oddech ulgi. Udało się! Musiał jeszcze tylko przypilnować, by obroża nie była na tyle luźna, żeby spaść ze słonia, a jednocześnie, była na tyle ciasna, żeby go uwierać. Choć taka obroża waży swoje, to słoń szybko się do niej przyzwyczaja, a dzięki niej można ochronić go przed kłusownikami.  
slon
„To trochę jak z zegarkiem” – śmieje się czasem Christy - „Najpierw czujesz go na nadgarstku, a nim się  obejrzysz, zapominasz, że go masz!” 

Po powrocie z terenu po udanej akcji obrożowania Christy wcale nie ma czasu na odpoczynek. Sprawdza czy wszystko działa, gdzie są zaobrożowane słonie, gdzie wysłać kolejny patrol antykłusowniczy. To praca, której trzeba poświęcić życie. Nie da się nie spędzać w niej 24 godzin dziennie 365 dni w tygodniu, zwłaszcza, ze wciąż brakuje ludzi i środków, by działania ochronne były jeszcze skuteczniejsze.  

Na koniec dnia Christy podsumowuje swoją pracę, którą traktuje jak misję w kilku prostych zdaniach: 

„To dla mnie bardzo osobista sprawa. Kiedy zakładam obrożę z nadajnikiem na szyję słonia to znaczy, że od tej pory jestem za niego bardziej odpowiedzialny, bo mogę mu pomóc. Wiem, gdzie jest i mam szansę go ochronić przed kłusownikami. Gdybym mógł porozmawiać ze słoniem i być pewny, że mnie zrozumie, powiedziałbym <<przepraszam>>, za to wszystko, co robią ludzie.”